CHALCEDONOWY LAS



         Pustynia niezwykła, bo na swój sposób zalesiona...


Północno-wschodnie rubieże Arizony... Pustynia Pstra. Suchy, surowy wiatr pcha przez pustkowie kłębki Kali tragus, a wysuszona  na wiór ilasta gleba pęka pod stopami. Słońce praży sakramencko i nie ma w okolicy najmniejszej szansy na znalezienie skrawka cienia czy strumienia. Pstre, kolorowe pagórki pokrywa piach, rumosz, setki pni drzew... Kurna jego wujek! Chwila? Pnie drzew? Na pustyni? Bliższe oględziny rozwiewają wątpliwości, że mamy do czynienia ze skrzemieniałymi pniami triasowych araukarii, twardymi jak najtwardsze żołędzie ze spluwy Rumcajsa. Cała okolica wygląda jak pokłosie imprezy urządzonej przez pilarza-psychopatę rżnącego cały las do szczętu. Właśnie takie cuda można zobaczyć na terenie parku narodowego Petrified Forest obejmującego fragment wspomnianej Pustyni Pstrej.  Tymczasem kilkanaście tysięcy kilometrów na wschód, na zielonych wzniesieniach Pogórza Rożnowskiego możemy oglądać podobne okazy... Więc zmieniam okładziny w hamulcach, pakuję zabutelkowany witbier do plecaka (ma być upał jak w Arizonie - aż strach myśleć o odwodnieniu) i kręcę korbą po opłotkach na "lokalnego władcę" północnych rubieży Pogórzy Karpackich - Wał.


Wielka, izolowana skiba płaszczowiny skolskiej, czyli rozróg Wału. Widok z Policht.

 

         Kilka stopni skrzemienienia...


       Skrzemieniałe pnie to bajer w zasadzie powszechny na całym świecie. Pnie bywają wysycone krzemionką w różnej postaci uwodnienia. Od najbardziej uwodnionego opalu, przez chalcedon po bezwodny kwarc i pochodzą z przeróżnych okresów geologicznych. Często w sieci krystalicznej, da się wyróżnić spetryfikowane komórki rośliny i przyrosty z możliwością dokładnej identyfikacji gatunku danego okazu. Opiszmy zatem proces sylifikacji od kuchni: Drzewo które zaliczy glebę do wody i jakimś szczęśliwym trafem nie zgnije po drodze, tylko szybko zostanie zasypane w osadach piaszczystych przesiągkniętych wodą alkaliczną, najprawdopodobniej skrzemienieje (największe predyspozycje ma woda morska gdzie skala zasadowości oscyluje przeważnie koło pH=8). Odczyn pH>7 sprzyja roztwarzaniu krzemionki z osadów piaszczystych i przenikaniu jej roztworu do wnętrza pnia. Tam następuje nagły zwrot akcji. Drewno chcąc, nie chcąc butwieje, a powstające kwasy humusowe lokalnie zmniejszają odczyn pH i nasza roztworzona krzemionka zaczyna się wytrącać. Powstały w tym etapie żel krzemionkowy (Taki sam, tylko ciut ususzony żel znajdziemy w woreczkach namolnie wciskanych do każdej pary nowych butów). W następnym etapie żel krzemionkowy (H4SiO4·nH2O), ulega odwodnieniu i krystalizacji w opal (SiO2·nH2O) i czasami sylifikacja staje na tym etapie. Następnym poziomem po kolejnej dehydratacji i rekrystalizacji jest prawie bezwodny chalcedon (SiO2·H2O), a na samym końcu drogi sylifikacji poprzez stopniowe odwadnianie znajduje się kwarc(SiO2).


Iłowce na grzbiecie Wału, w większości mocno skrzemieniałe.
Miejscami przechodzące w rogowce.

 
       Pniaki z Wału są bardzo mocno skrystalizowane. W zasadzie głównym czynnikiem dającym poszlakę, że mogą to być drzewa jest... Kształt. W chalcedonowej masie znaleziono niewiele śladów po mocno zniszczonych komórkach, co uniemożliwia dokładną identyfikację gatunku drzew, ale ugruntowywało by to tezę o fosylium. Dodatkowym problemem jest precyzyjne datowanie okazów, gdyż nie wiadomo czy ich wiek jest mniej więcej równy osadom fliszowym, czy pochodzą z odleglejszej przeszłości, ponieważ musiały się tu znaleźć za sprawą redepozycji. Tutaj otwiera się kolejny problem, gdyż w kamieniołomie znajdziemy flisz dystalny utworzony przez prąd zawiesinowy, bez śladów po gwałtowniejszych ruchach typu olistostromy za sprawą których mogło by dojść do redepozycji tak dużych kłód skrzemionkowanego drewna. Ciężko też o dobre publikacje na ten temat.  W związku z tymi faktami powstało wiele nieporozumień i niedopowiedzeń, a  wisienką na torcie, są tablice "dezinformacyjne" ustawione przez gminę Pleśna. Tablicy w górnym kamieniołomie już nie było kiedy byłem na miejscu w celach dokumentacyjnych i pozostał po niej tylko śmiech w sieci. Mądre słowa na emalii głosiły: "Kamieniołom łupka mioceńskiego...W wyrobisku znajdują się skamieniałe pnie drzew, których wiek ocenia się na ok. 66 milionów lat...". Kurde blaszka! (przepraszam za wulgaryzmy) Ale nie ze mną te brunery! Numer! Miocen rozpoczął się przecież 23 mln lat temu, podczas gdy drzewa wydatowano na koniec kredy. To zaledwie 43 mln lat rozbieżności i nie było by w tym nic dziwnego gdybyśmy mieli pewność o redepozycji kredowcyh pniaków w mioceńskim osadzie, ale takowej nie mamy. W dodatku mapa geologiczna SMGP dla arkusza gdzie znajduje się kamieniołom, nie przewiduje w ogóle wydzielenia miocenu w rejonie Wału! 

Kolejnego kiksa dostarcza mapa Pogórza Rożnowskiego z wydawnictwa Compass. Owa ciekawostka geologiczna, figuruje tu jako "skamieniałe dęby". Skąd do cholery wiedzą, że mamy tutaj do czynienia z dębami? Mają lepszą kryształową kulę niż wróż Maciej? Czemu nie postawili na "skamieniałe glyptostrobusy"? Pierwsze drzewa liściaste pojawiły się w zasadzie z końcem kredy, ale dęby to już trochę późniejsza sprawa. Dużo późniejsza sprawa. Jeśli trzeba by było postawić hipotezę odnośnie przynależności okazów do klasy, to trzeba celować raczej w jakiegoś szpilkowca jeśli mamy trzymać się datowania na kredę... Całe zestawienie ze wspomnianą tablicą, brzmi co najmniej jak: Palatium Karolingów w Aachen... Pełne barokowych ostrych łuków, z elementami  romanizmu Gaudiego... W końcu Karol Wielki uwielbiał aniołki putto nad czerepem i obrazy Wyspiańskiego w holu, gdzie popalał kubańskie cygara zdobyte na Mandżurach w bitwie pod Mostem Mulwijskim... Nakreśliłem to tak spójnie, jak spójne są informacje na temat tego miejsca.


Największy spośród pniaków na terenie górnego kamieniołomu.

 
Ten sam pniak z innej perspektywy...Stare próchno sprzed milionów lat...

Laminy chalcedonu jako pseudomorfoza po celulozowych słojach.

 
Kolejna spora kłoda wydarta z ziemi.

 
W "Dolinie Krzemowej"...Układ scalony lamin opalu i chalcedonu tworzących skrzemionkowane iłowce oraz rogowce.

 
          Nie tylko na Wale...

       Skrzemieniałe pnie na Wale, to niewątpliwie jeden z lepszych, geologicznych smaczków z terenu Pogórzy Karpackich. To ciekawostka nie tylko dla koneserów i w zasadzie do końca nierozwiązana zagadka. Bo tak jak wyżej wspomniałem, nie ma pewników odnośnie gatunku skamieniałego drewna, ani o jego wieku, a nawet nie ma stu procentowej pewności czy to naprawdę skamieniałosć. W gruncie (tudzież w łupku) rzeczy to tylko parę bloków krzemionki w kształcie pniaków, ale miejscowy genius loci pozwala na odczucie ogromu upływającego czasu, który w tym miejscu jest wręcz namacalny nawet w dosłowny sposób... Paleodrwale będą  wręcz zachwyceni, ale warto by jeszcze pokazać jak wygląda wspomniana we wstępie Pustynia Pstra.

Triasowa araukaria w przekroju. Zapewne w w wiieku rębnym... (fot. jillmackie; Pixabay).

 
Jeśli chodzi o inne rejony Polski, w których można natrafić na tego typu skamieliny, to na listę trzeba wpisać Pradolinę Wrocławską, Kotliny: Kłodzką i Raciborską. Na Garbie Tenczyńskim wciąż można wydłubać permskie fosylia z rodzaju Dadoxylon zagrzebane w miejscowych piaskowcach arkozowych,  że już nie wspomnę o niemożebnie sporych ilościach skamieniałych, mioceńskich cypryśników z Roztocza. Właśnie na Roztoczu można pooglądać piękne okazy stanowiące zbiory muzeum skamieniałych drzew w Siedliskach. To by było na tyle...Darz bór!

Komentarze

  1. Tak, te "tablice dezinformacyjne" rozwalają. Co ja się nagłowiłem, żeby wykoncypować, jak do tego doszło, że kredowe drzewa znalazły się w mioceńskich osadach :) Dałem sobie spokój, gdy w niedalekiej odległości znalazłem inna tablicę wykonaną z tego samego zapewne budżetu, na której piaskowcowy ostaniec opisany był jako... głaz narzutowy! Siła słowa drukowanego na blasze jest jednak wielka, bo jeszcze upewniałem się, do jakiej wysokości dotarł lądolód i czy przypadkiem nie przyniósł jakichś piaskowców :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

KAMIENIE PIORUNOWE

PLEJSTOCEŃSKA ZEBERKA

ZAGLĄDAJĄC DO SOLIERY