WALENTYNA PRZY GARACH


         Przedsłowie...

Wiosna 1963 roku, Kazachska SRR. Poranek w kantynie na kosmodromie Bajkonur. W hangarach, pucują się na wysoki połysk dwa Wostoki, a przed nosem skacowanego Walerija Bykowskiego ląduje micha papkowatego żarcia, wyglądająca jak ekskrementy wieloryba i szklanka wódki.

   Walerij: Szto eto? Znowu glony? Walentyna nie osłabiaj mnie... Kobieto miej litość.
   Walentyna: Nie marudź Walerii. No otwórz buzie! Leci samolot, leci...
   Walerij: Soliłaś?
   Walentyna: Łyżeczkę.
   Walerij: To mało! Żeby ten gnój był jadalny, trzeba minimum dwóch, trzech i to kopiastych.
   Walentna: Wczoraj ci smakowało!
   Walerij: Wczoraj jeszcze grałem twardziela. Dzwoń do Tylicza by zarzucili projekt.
   Walentyna: To po co tyle gotowałam?
   Walerij: Pieprzone glony! Dzwoń lepiej do tego Tylicza! Gdzie ta wódka?

     Kosmos... Jest takie miejsce w Beskidzie Sądeckim, które ma pewien związek z radzieckim programem kosmicznym. Jest przy tym oryginalną ciekawostką przyrodniczą i pamiątką po niespokojnych czasach miocenu na naszych terenach, podczas których wydźwignięte zostały Karpaty. Zanim jednak przeniesiemy się w lata 60-te XX wieku, to nakreślimy sobie trochę o sytuacji geologicznej...


         Śródsłowie...
Fajerwerki wulkaniczne związane z główną, najintensywniejszą fazą wulkaniczną zakończyły się na terenie Karpat Zachodnich ok. 9,0 mln lat temu, ale jeszcze dziś odbijają się echa intensywnego niepokoju tektonicznego z tamtego okresu. Czy to poprzez sporadyczne trzęsienia ziemi, obserwowane najczęściej w rejonie Łańcucha Wihorlacko-Gutyńskiego (w 2003 r. - 4,0 w skali Richtera w rejonie Vihorlatu i w 2006 r. 4,8 w skali Richtera w rejonie podnóży Bużory), oraz poprzez źródła geotermalne i wyziewy gazów. Te ostatnie, związane są z tektoniką, wulkanizmem (sąsiedztwo intruzji subwulkanicznych), ale także z metamorfizmem niskotemperaturowym skał węglanowych. W południowej części Beskidu Sądeckiego mamy lokalne zagęszczenie takich wyziewów. Oczywiście, nie są to wysokotemperaturowe fumarole, ale chłodniejsze ekshalacje - tzw. mofety. Zgodnie z książkową definicją, mofeta jest wyziewem gazu o temperaturze poniżej 100 °C, o dużej zawartości CO2 i niskiej wilgotności (tzw. sucha ekshalacja). O ile sam gaz jest rzeczywiście bez pary wodnej. To wyziewom tym towarzyszy często wypływ wody mineralnej, co nadaje wyziewowi ciekawy efekt wizualny "gotującej się wody". Nazwa mofeta wywodzi się z łacińskiego określenia mephitis, co oznacza szkodliwy lub trujący opar. Warto dodać, że dokładnie tak samo brzmi nazwa gatunkowa skunksa - Mephitis mephitis.

     W tym odcinku pojadę do jednej z dwóch wielkich mofet Beskidu Sądeckiego i prawdopodobnie do jednej z największych w całych Karpatach. To taka nasza Grotta del Cane z Pól Flegeryjskich. Jej wydajność jest porównywalna z mofetą w Złockiem im. prof. Henryka Świdzińskiego (circa 15 000 m³ CO2/24 h), ale bez wątpienia jest bardziej efektowna, ze względu na skondensowanie wyziewu z ok. 50 szczelin w jednym miejscu. Czas ruszać do Tylicza...


Nie tylko niebo jest dziś niebieskie.

     Tak duży wyziew gazów, nie jest rzecz jasna dziełem przypadku. Mofeta leży bezpośrednio przy strefie nasunięcia fałdów jednostki krynickiej na jednostkę bystrzycką(wzdłuż potoku Sychownego), a także leży na uskoku Tylicza (biegnącego wzdłuż Doliny Muszynki) na którym doszło do sporej dyslokacji warstw z południa na północ. Puentą w tym zestawieniu jest dość zabawna specyficzność skorupy ziemskiej rejonu Krynicy. Otóż bliżej jej do skorupy rejonów oceanicznych, niż rejonów kontynentalnych. Warto dodać że grubość skorupy jest także większa w rejonach górskich i wynosi przeciętnie od 35-40 km. Tymczasem w rejonie naszej mofety mamy tylko 15 km do Nieciągłości  Mohorovičicia! Poczujmy się prawie jak na ryfcie...

     Wcześniej wspomniałem też o pochodzeniu CO2 z sąsiedztwa intruzji i metamorfizmu skał węglanowych, a we fliszu z tymi węglanami to za bogato nie jest. Sprawa pochodzenia CO2 sięga naprawdę głęboko, bo trzeba zejść aż do strefy subdukcyjnej pod orogenem Karpat. Pod warstwą skał płaszczowin fliszowych jest przecież co innego. Węglanowe skały jury i kredy wraz z warstwą miocenu zostały przykryte owymi płaszczowinami fliszowymi nasuniętymi z południa i są konsekwentnie wciskane w głąb ziemi. Liczne uskoki oraz intruzje subwulkaniczne, pomogły w utworzeniu koneksji pomiędzy powierzchnia a zalegającym w głębi źródłem gazu. Spośród różnych teorii, dość dobrą wydaje się opcja przenikania CO2 z głębokiego podłoża Karpat Centralnych, skąd serią uskoków trafiają poprzez Pieniński Pas Skałkowy w rejon południowego skraju Płaszczowiny Magurskiej. Odwierty dowiodły, że na większych głębokościach często przechodzi w fazę ciekłą w związku z dużym ciśnieniem.  CO2 stanowi ok. 95% wydobywającego się gazu. Reszta to głównie N2 oraz CH4.


W garze wrze. Walentyna nastawiła na duży płomień.
Pomidorowa?
A może ogórkowa?
Kuchnia w całości. Cały kompleks 11 bulgoczących cembrowin.

No dobra, ale coś wspominałem wcześniej o programie Wostok i coś pitoliłem o kiepskiej kuchni. Żarty, żartami ale w 1962 r. Instytut Zootechniki w Krakowie dostał "prikaz", by opracowano metodę do pozyskiwania pożywienia da ludzi z alg słodkowodnych. Miała być to główna, pożywna strawa dla radzieckich kosmonautów. Dla stworzenia warunków sprzyjających fotosyntezie, potrzebowano atmosfery o dużym stężeniu dwutlenku węgla. Mofeta w Tyliczu nadawała się do tego idealnie.

     Teren wokół mofety ogrodzono i całej operacji nadano status "tajnej". Główny wyziew został ujęty w 11 betonowych cembrowin w celu ujęcia wydzielającego się gazu. Wykonano też 48 otworów badawczych o średnicy 5 cm do maksymalnej głębokości 4,5 metra. Z czego z trzech pozyskiwano gaz do celów produkcyjnych w ilości od 15 do 27 litrów CO2/min. Reszta stoku została podzielona na tarasy o powierzchni niemal 3,5tys.m, gdzie w foliowych rękawach hodowano algi z rodzajów Chlorella sp. i Scenedesmus sp. Zbudowano też infrastrukturę do gromadzenia biomasy i suszenia otrzymanego produktu. Jakby nie patrzeć to projekt był całkiem obiecujący, bo wytwarzano suchą masę w ilości 6–13 g/m2/24 h z zawartością białka ok.45%. Niech się soja schowa... Szkopuł w tym, że pokarm nie zawierał aminokwasów siarkowych i był kiepsko przyswajalny przez człowieka, przez co cały pomysł padł. Infrastrukturę zasypano, a kosmonauci zyskali szansę na lepsze żarcie, nie powodujące laksacji po pierwszej łyżce. Ponoć algi lepiej się sprawdzały jako pasza dla zwierząt, ale projekt tak czy owak upadł. Miejscowi, mimo zatajenia tematu zorientowawszy się o istocie projektu, szybko ochrzcili projekt jako "Zupa Tiereszkowej" i nazwa ta funkcjonuje do dziś w odniesieniu do mofety.

     Nawdychawszy się szczypiącego w nos gazu, ruszyłem do domu drogą okrężną przez Dolinę Popradu (na siedemdziesiątce piątce jest duży ruch i ciężko o objazdy). Po drodze, w Łomnicy zobaczyłem, że pewien zabytek techniki przestał być kurnikiem i rozpoczął karierę szopy na graty. W chwili pisania tego artykułu okazało się, że niestety szopa już znikła. Rzeczoną szopę odgrywał stary, przedwojenny wagonik z kolejki na Kasprowy Wierch. Szkoda...  


Tak wygląda koniec obiegu wagoników w przyrodzie...


         Posłowie...

Warto dodać, że ekshalacje wulkaniczne, to obecnie jedyny przejaw wulkanizmu w Polsce który może być niebezpieczny, gdyż znamy jeden przypadek uduszenia się gazem nagromadzonym w piwnicy w Jastrzębiku i kilka przypadków omdleń przy kopaniu studni. Zupa Tiereszkowej to nie jedyna mofeta w rejonie. Warto zajrzeć do wspomnianej uprzednio mofety im. prof. Henryka Świdzińskiego w Złockiem. W samym rejonie Tylicza znajdziemy podobne wyziewy w rejonie potoku Roztoka na wschód od Tylicza i w rejonie Szczawnicznych Potoków na zachodnich zboczach Szalonego. Kolejne mofety znajdują się w rejonie Powroźnika, min w korycie Muszynki, ok. 750 m poniżej ujścia Kryniczanki na prawym brzegu potoku. Także woda w tutejszych zdrojach jest naturalnie gazowana, dzięki tym samym złożom gazu które zasilają bulgoczące mofety. Zupa Tiereszkowej znajduje się na terenie ośrodka wypoczynkowego "Domki w Lesie" i jest udostępniana odwiedzającym tylko we wtorki i sobotę w godzinach 9:00-16:00. To by było na tyle jeśli chodzi o bąbelki.
    

Komentarze

  1. Najnowszy, i moim skromnym zdaniem najsensowniejszy pogląd na genezę szczaw w Karpatach:

    http://pph.psh.gov.pl/apex/pph.getfile?p_id=40089565972424

    Wychodzi na to że dwutlenek węgla jest ze Słowacji :) co potwierdzało się w czasie badań terenowych wzdłuż linii uskokowych.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

KAMIENIE PIORUNOWE

PLEJSTOCEŃSKA ZEBERKA

ZAGLĄDAJĄC DO SOLIERY