MALINOWO NA POGÓRZU CZYLI O REINKARNACJI GÓR


         Przedsłowie...

Natura to plejada cykli. Począwszy na cyklu biegania do spożywczaka po czteropak piwa, poprzez dobowy cykl aktywności morświna, cykl pór roku, cykl życia po np. cykl skalny. Tak, właśnie tak! Cykl skalny, czyli szereg przemian które zamieniają skały w inne skały. Ze skałami w Karpatach rzecz ma się tak samo. Flisz to nic innego jak produkt degradacji innych skał. Najlepiej widać to na przykładzie zlepieńców, gdzie zachowały się grubsze okruchy skalne. Przyjrzymy się bliżej tej sprawie na przykładzie kredowych Zlepieńców Malinowskich, odsłaniających się na jednym z pagórków Pogórza Rożnowskiego. Ładuję więc zad na siodło i jadę na miejsce nieco na około - z Nowego Sącza przez Zawadkę i grzbiet Jodłowca z uwagi na wielki i nieznośny ruch na D75.  


         Śródsłowie...

     Zlepieńce Malinowskie wzięły swoją nazwę od znanego beskidzkiego ostańca - Malinowskiej Skały w Beskidzie Śląskim. Z uwagi na to, że okruchy skalne w tym zlepieńcu miejscami są całkiem spore, a spoiwa nie ma przez to zbyt wiele, to wietrzenie ma tu niezłe pole do popisu. Serie bardziej gruboziarniste erodują łatwiej niż serie z mniejszym ziarnem, przez co łatwo tworzą się tu grzyby skalne. Tak też  dzieje się w odsłonięciu z dzisiejszego odcinka, które znajduje się w Paśmie Ostrej Góry. Na północnym krańcu, tego wijącego się jak dziki gniewosz pasemka, znajduje się grupa skałek. Cały kompleks to jednolita masa Zlepieńca Malinowskiego, przechodzącego miejscami w coś co można by podpiąć albo pod zlepieniec drobnoziarnisty, albo piaskowiec gruboziarnisty - w geologi sporo jest tego typu problemów w tym stylu. Wapień piaszczysty, czy już piaskowiec wapnisty? etc. Analiza petrograficzna w labie wszystko wyjaśnia, ale analiza per oculi, to tylko morze domysłów.

Pasmo Ostrej Góry. Na jej północnym krańcu
znajduje się cel dzisiejszego wyjazdu.

W zlepieńcach widać wyraźnie odłamki granitoidów, gnejsów, ziarna kwarcu, skaleni i łupków łyszczykowych. Ten materiał skalny wziął się rzecz jasna nie z kolizji betoniarki z kamazem wiozącym żwir, tylko jako produkt degradacji innych skał. Mianowicie skał budujących góry których już nie ma. Mowa o górotworze znanym jako Grzbiet Śląski. Dość dobrze poznaliśmy historię naszej planety w fanerozoiku i możemy śmiało prześledzić co się z tymi górami stało. Masyw strukturą nie odbiegał od sztampowego schematu górotworu fałdowego w stylu Tatr czy Małej Fatry - trzon zbudowany był głównie ze skał metamorficznych i magmowych z młodszą pokrywą osadową. Przez większość kredy masyw znajdował się w większości pod wodą, ale pod koniec kredy wypiętrzanie (faza laramijska orogenezy alpejskiej) przybrało na prędkości i takiego samego gazu dostała denudacja, gdy góry wynurzyły się z wody. Właśnie z tego okresu pochodzą nasze zlepieńce. Które utworzyły poprzez odkładanie się osadów z erozji rzecznej które trafiły do strefy przybrzeżnej, a następnie zostały jeszcze wtórnie rozdrobnione przy okazji spływu podmorskiego i ponownie scementowane. W przeszłości skały budujące Grzbiet Śląski, też powstały z innych skał. Skały magmowe i metamorficzne z trzonu to produkt stopienia lub deformacji i rekrystalizacji innych skał z subdukcji. Osadowe skały pojawiły się tam z miejscowej sedymentacji lub z nasunięcia. Na samym końcu wszystko szlag trafia, eroduje i albo znów się wznosi lub ląduje do płaszcza przez subdukcję. To jest właśnie cykl skalny. Można to pokrótce przedstawić na obrazku:

Obrazek pochodzi z książki "Gleboznawstwo" pod redakcją pana Andrzeja Mocka.
Obraz przerobiłem, bo niestety zawierał kilka błędów.


Jak widać sprawa jest dość prosta, tylko nieco "czasochłonna". Cykl skalny związany jest bezpośrednio z cyklem superkontynentalnym (Cykl Wilsona) i trwa bagatela, średnio 50-90 mln. lat. Co oznacza, że skały na ziemi przechodziły taką reinkarnację bardzo często (część co prawda się jakoś uchowała od przeobrażeń). W samym fanerozoiku odbywało się to kilka razy, a prekambrze to już nikt się tego nie doliczy. Natomiast nasze skały ostatnią przemianę przeszły w santonie (mniej więcej 86,3-83,6 mln lat temu),  ze skał metamorficznych i magmowych w osadowe, a obecnie są w trakcie przechodzenia z osadowych w inne osadowe. Zerknijmy na nasz kompleks skalnych ostańców:

Ostańce przybierają przeważnie formę grzybów skalnych.
Czasami...Eeee Ziemniaków? Ziemniaków skalnych?
Skały występują gromadnie.
A czasem w odosobnieniu. Ten grzyb znajduje się, kilkadziesiąt
metrów na północ od głównego kompleksu.
Grzyby skalne, będą dziś świetnym przykładem wietrzenia termicznego na różne sposoby. Generalnie to można tu znaleźć dwóch głównych winowajców jakim jest wietrzenie granularne i wietrzenie przez eksfoliacje. Pokrótce:

rozpad granularny - najbardziej podatne na ten rodzaj wietrzenia są skały okruchowe złożone z niejednorodnych materiałów (zlepieńce lub brekcje). Poszczególne składniki z racji różnego składu, mają też różną rozszerzalność termiczną. Z tej racji dochodzi do powstawania naprężeń pomiędzy poszczególnymi składnikami, co w konsekwencji przekłada się na rozluźnienie pomiędzy okruchami a spoiwem i wierzchnia część skały się wykrusza.


eksfoliacja - czyli efekt złuszczania, choć biorąc pod uwagę etymologię trzeba by to nazwać efektem "listkowania" (folium - to z "łacińska" liść). Rzecz trywialna - powierzchniowe warstwy skały nagrzewają się szybciej i szybciej też zachodzi tu zjawisko rozszerzalności cieplnej. W efekcie dochodzi do pęknięcia równoległego do powierzchni i od skały odpadają cienkie łuski.

 
Wietrzenie granularne - najbardziej gruboziarnista część
jest najbardziej podatna na wietrzenie. Co wyraźnie widać na fotografii.
Przykład wietrzenia z eksfoliacją - oddzielaniem się cienkich płatów skały.
Widać też efekt wietrzenia chemicznego - zaczernienia na powierzchni
skały, to efekt korozji siarczanowej spoiwa węglanowego w piaskowcu.

Skoro wspominałem coś o różnorakich rodzajach okruchów budujących Zlepieńce Malinowskie, to wypadało by wziąć pod lupę kilka przykładów. Oto najciekawsze z nich:

Błyszczący łupek łyszczykowy pod łupiną bukwi.
I kwarc w mchowej otulinie.
Oraz samotny okaz gnejsu oczkowego.


No, ale co się działo dalej z tym Grzbietem Śląskim? Erozja wzięła górę... Nad górą. Przez cały paleogen i część neogenu góry te zostały zerodowane, co świetnie oddaje sens tekstu, że "nic nie jest wieczne". Początkowo basen sedymentacyjny u podnóża masywu był jednolity, a później podzielił się kolejnymi, mniejszymi grzbietami na trzy baseny w których powstały osady tworzące trzy płaszczowiny: dukielska, śląska i skolska. Niemniej nie cały górotwór Grzbietu Śląskiego zniknął nam z oczu. Uważa się, że jego wschodnia, najmniej zerodowana część została w miocenie mocno wydźwignięta i dziś możemy podziwiać ją w Karpatach Wschodnich. Skały te budują część Gór Czywczyńskich i Gór Marmaroskich - choćby masyw Popa Iwana Marmaroskiego zbudowanego z prekambryjskich gnejsów i łupków łyszczykowych.

Jak widać zlepieńce są definitywnie "malinowskie".
     Posłowie...

     Tak więc kierując oko na ostańce, możemy nie raz sięgnąć wyobraźnią przez miliony lat i to dużo dalej niż okres powstania ostańca, a w poszczególnych odłamkach tkwi historia starsza niż powstanie samej skały budującej ostaniec. To trochę jak przeglądanie drzewa genealogicznego Karpat. W przyszłości Karpaty również zerodują, a materiał z erozji utworzy kolejne sedymenty i tak w kółko. Tak w sposób zabawny i w krzywym zwierciadle ukazano przemiany skał w pewnej animacji. Można śmiało oglądnąć wieczorem w łóżku z żoną, mężem zamiast kolejnego romansidła o życiu seksualnym homo sapiens z nowojorskiego proletariatu...


Tutaj dodam taką małą dygresję. Procesy geologiczne zachodzą powoli, a te które opisałem dziś niesłychanie powoli. Niemniej filmik pokazuje, że nie wszystko jest takie powolne. Ludzka działalność ma niebagatelny wpływ na kształt globu. Wiadomo, procesy naturalne potrafią np. roznieść w kilka sekund wyspę Krakatau, czy przemieścić olbrzymie masy ziemi w podmorskim osuwisku Storegga, ale np. wielka dziura w Bełchatowie ma obecnie 36 lat od początku wydobycia, a rozmiary skądinąd dość spore. To spora zmiana jak na tak krótki czas. 

Komentarze

  1. "zlepieniec drobnoziarnisty, albo piaskowiec gruboziarnisty - w geologi sporo jest tego typu problemów w tym stylu. Wapień piaszczysty, czy już piaskowiec wapnisty? etc." - Ja tu nie widzę najmniejszego problemu. No ale faktycznie w geologii czesto takie niuanse wychodzą, problemem jest że geolodzy często sami nie wiedzą co widzą.

    Zlepieniec drobnoziarnisty - szkielet ziarnowy zbudowany z frakcji nieco powyżej grubego piasku

    Piaskowiec gruboziarnisty - szkielet ziarnowy nieco poniżej frakcji żwiowej

    Wapień piaszczysty - zirenka piasku sa rozproszone

    Piaskowiec wapnisty - ziarenka piasku tworzą zwarty lub mocno zagęszczony szkielet ziarnowy, a masa wapienna wypełnia przestrzenie międzyziarnowe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jednak czasem mam problem, jak na amatora przystało. Choć dotyczy on raczej obiektów "na ostrzu noża", czyli np. sporej ławicy w obrębie płynnego przejścia pomiędzy zlepieńcem, a piaskowcem o ile takie płynne i rozciągnięte przejście istnieje, bo jednak częściej spotykałem przejścia "ostrzejsze".

    OdpowiedzUsuń
  3. Część geologów opisujacych rdzeń wiertniczy i nie tylko stosuje pewien patent. Zamiast głowić się nad rodzajem skały pisze się na przykład tak: "Zlepeiniec o zwartym szkielecie ziarnowym w spagu, przechodzacy równomiernie w piaskowiec gruboziarnisty w stropie warstwy" Ja też taki zabieg stosuje jeśli dana skała powstała w jednym cyklu sedymentacyjnym, w podobnym środowisku, wystepowała ciągłość sedymentacyjna. Nie ma sensu stawiać sztucznej granicy pomiędzy warstwami skoro przyroda postanowiła że warstwa jest tylko jedna, tylko o innym składzie w różnych jej częściach.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

KAMIENIE PIORUNOWE

PLEJSTOCEŃSKA ZEBERKA

ZAGLĄDAJĄC DO SOLIERY