SĄDECKIE FRUTTI DI MARE


         Chału... Znaczy się Sącz welcome to...

Kotlina Sądecka - płaska jak stół "dziura w górach" zasiana od końca do końca domkami, polami i ugorami porośniętymi chwastem, czy tam inną dzięcieliną pałą. Stąd do morza jest 530 km przy najkrótszym przyłożeniu linijki do mapy w kierunku Bałtyku. No ale gdyby tak zamknąć oczy i w wyobraźni przenieść Sądecczyznę o circa 10 mln lat wstecz? Przed oczami ukazał by się porośnięty sosnami i cyprysami brzeg zatoki morskiej, ze złotymi piaskami plaży, powiedzmy, że w podsądeckiej Niskowej, gdzie pośród parawanów tworzących solidny labirynt, który dostał by atest samego Dedala, snują się dymki z grilli, przy których taki np. powiedzmy wujek Zbychu z kieliszkiem śliwowicy w ręku, grilluje świeżo wyłowione ostrygi, czy tam jakieś inne sądeckie frutti di mare...

             Jednocześnie w górach i nad morzem...

    Owo "frutti di mare" można dziś wygrzebać z ziemi. Co prawda trzeba za nimi nieco pobuszować, bo odkrywka warstw miocenu w Niskowej znajduje się w dość trudno dostępnym miejscu. Wąwóz potoku Pruska - prawego dopływu Niskówki, jest mocno zarośnięty niczym broda porządnego hipstera. Nie ma tu w zasadzie żadnej ścieżki, poza tymi które w lesie wydeptują sarny, a te i nie wyglądają na zbytnio uczęszczane. Dodatkowym problemem są też posesje prywatne, stąd też najlepszy dostęp do miejsca jest od zachodu z rejonu drogi ... Najlepsza odkrywka znajduje się w górnej części wąwozu, tuż przed przyjęciem lewostronnego, największego dopływu Pruski.

    Odsłonięcie morskich osadów miocenu znajduje się na zboczach Strzygańca w wąwozie potoku Pruska. Miejsce to jest widoczne na zdjęciu na zalesionym terenie, za długą wstęgą dymu snującą się po polach Niskowej, na linii poniżej szczytu Gorca, który dominuje w tym kadrze.

     
    Śródleśne jeziorko na terenie źródliskowym Pruski, to efekt ruchów masowych dość plastycznych utworów miocenu Kotliny Sądeckiej.

     
         Piaski tworzą kompleks o miąższości ok. 40 metrów, przy czym całkowita miąższość osadów morskich to ok. 200 metrów. W piaskach można wydzielić dwa poziomy: górny i dolny. Piaski dolne są gruboziarniste i przepełnione licznymi konkrecjami węglanowymi z fauną kopalną, nad nimi znajduje się ławica piaskowca wapnistego o grubości ok 30 cm, będąca granicą między piaskami górnymi a dolnymi. Ławica jest dobrze czytelna w ścianie wąwozu i świetnie wskazuje bieg oraz upad warstw. Piaski górne w odróżnieniu od dolnych są drobnoziarniste i miałkie, nie występują w nich konkrecje, ale również zawierają faunę kopalną i ku górze znów zwiększa się w nich udział frakcji ilastej. Tak to mniej więcej wygląda na schemacie:


    W drugiej połowie miocenu, część mozolnie dźwigających się Karpat, ponownie wylądowała pod falami wdzierającego się z północy morza Paratetydy, które było północną odnogą zamykającego się oceanu Tetydy. Po tamtych czasach nie zostało co prawda zbyt wiele w stosunku do obszaru jaki został zalany, ale to co zostało z pewnością wyróżnia się na tle innych osadów z Zewnętrznych Karpat Zachodnich. Szczególnie jeśli chodzi różne rzeczy zagrzebane w osadach, które obejrzymy w dzisiejszym wpisie. Zjawisko wkroczenia morza, na teren piętrzących się gór było spowodowane sumą kilku niezależnych czynników:
    • Niższe niż dziś wyniesienie rejonu karpackiego nad poziom morza. Pomimo iż dziś mamy tu dość spore góry, to na początku miocenu teren ten był w dużej mierze przykryty morzem. Dopiero powolna kolizja pchanych przez Afrykę mikrokontynentów: Adrii, Apulii, Tiszy, Dacji i ALCAPA (Alpy-Karpaty-Panonia) z resztą Europy, spowodowała wynoszenie się terenu ponad poziom morza, które jeszcze długo otaczało wypiętrzający się łańcuch górski. W drugiej połowie miocenu, Karpaty w dalszym ciągu nie były tak wydźwignięte jak dziś, co ułatwiło transgresję Paratetydy. 
    • Nieustannie trwająca erozja świeżo powstających gór. Erozja nigdy nie czeka, aż góry sobie spokojnie wyrosną, tylko nieustannie niszczy krajobraz, odkąd tylko ląd wystawi czubek nad powierzchnię morza. 
    • Tektoniczne zapadanie się niektórych części Karpat. To zjawisko wynikało ze specyficznego działania sił na poszczególne fragmenty górotworu. Serie skalne często przemieszczały się rotacyjnie. Przypominało to nieco obrót okna dachowego z zawiasem pośrodku futryny, czy huśtawki na placu zabaw pośrodku postkomunistycznego blokowiska. Gdy siła działała na pakiety skalne od południa ku górze, to po północnej stronie tych pakietów dochodziło do obniżania terenu. 
    • Wyższy niż dziś poziom oceanów na Ziemi. Lodowe czapy polarne zaczęły się tworzyć dopiero na przełomie oligocenu i miocenu, a w okresie transgresji morskich na teren Karpat daleko im było do zasięgu jaki dziś prezentują.

        Gdy suma wspomnianych czynników zyskuje przewagę nad ruchami wynoszącymi dany areał, wtedy dostajemy prosty przepis na transgresję morską. W rejonie doliny Dunajca nastąpiły dwie transgresje zamieniające Kotlinę Sądecką w głęboko wciętą zatoką morską - tak zwany rias.  Taki typ wybrzeża obecnie możemy podziwiać np. w zachodniej Irlandii czy w hiszpańskiej Galicji, gdzie właściwie zdefiniowano coś takiego jak typ wybrzeża riasowego. Zanim morze wdarło się na teren Kotliny Sądeckiej, teren tego zagłębienia śródgórskiego wypełniało jezioro słodkowodne. Po tym okresie zostały akumulowane spore pokłady iłów, mułków, i piasków przewarstwionych warstwami węgla brunatnego. Miąższość osadów jest całkiem spora, bo odwierty w centrum kotliny osiągały podłoże fliszowe dopiero na 500-540 metrach pod poziomem gruntu. O węglu brunatnym z słodkowodnych osadów miocenu Kotliny Sądeckiej pisałem już wcześniej, toteż po więcej informacji odsyłam tutaj.

         Późniejsze wdarcie się morza nie było bynajmniej zdarzeniem katastrofalnym, niczym tsunami w hollywoodzkim stylu, tylko powolnym zyskiwaniem przewagi przez słone wody wkraczające z północy. W związku z tym w osadach zaznacza się stopniowe przejście fauny z środowiska słodkowodnego w środowisko brakiczne (czyli słonawe), aż po faunę środowiska słonowodnego. Piaski morskie leżą tu niezgodnie na starszych iłach i mułkach, które zapadają się stromo w kierunku kotliny. Należą do najmłodszych utworów miocenu sądeckiego wydatowanych na dolny torton (ok. 10 mln lat temu). Osady morskie są niesfałdowane i zalegają na starszych warstwach pod niewielkim upadem ok. 15°, w kierunku wschodnim, co jest wynikiem dalszych ruchów wznoszących pomiędzy końcem miocenu, a dniem dzisiejszym.   choć starsze, słodkowodne warstwy ilaste na skraju kotliny mają bardzo duże nachylenie ku jej centrum - ok. 40°-50°. Po wycofaniu się morza wypiętrzanie trwało nadal, co jest dobrze uwidocznione w ułożeniu osadów, gdyż piaski leżą lekko nachylone ku północy. Przez cały pliocen i plejstocen erozja zniszczyła prawie wszystkie osady z tego okresu, pozostawiając tylko niewielkie fragmenty utworów morskich w rejonie Niskowej na zachodnim skraju kotliny.

    Wąwóz potoku Pruska. Woda ledwo pluska, a na ścianach widać odsłonięcia mioceńskich piasków.

     
    Wśród piasków można dostrzec ławicę piaskowca tworzącą okap dzielący piaski na dwie serie. Ławica czytelnie wyznacza bieg i upad warstw.

     
    Największa odkrywka w wąwozie, widać tu najwyraźniej podział piasków na dwie części. Dolna część z wystającymi konkrecjami i ławicą piaskowca gwarantuje dobre miejsca wzrostu roślinom pionierskim.

     
         Podczas epizodów morskich wody zatoki tętniły życiem, a fauna fosylna przypominała, tą dzisiejszą z obszarów tropikalnych z rejonu np. Zatoki Bengalskiej. Piaski są przepełnione bardzo licznymi, ale niestety najczęściej pokruszonymi muszlami ślimaków morskich, małży, ramienionogów czy nawet skorupkami chitonów. Rzadziej można spotkać mszywioły, płytki rozgwiazd, łódkonogi czy szczypce krabów. Zły stan wielu okazów wiąże się z infiltrowaniem osadu przez kwaśne wody powierzchniowe, zawierające kwasy humusowe, które powodują korozję węglanowych muszli. Toteż najlepiej zachowały się okazy "zabetonowane" w konkrecjach. Przyjrzyjmy się więc temu co najczęściej wystaje z piachu, a wystaje dość sporo.

    Dominują muszle ślimaków morskich. Niestety działanie kwasów humusowych z gleby powoduje ich korozje, toteż okazy są często bardzo delikatne i nie nadają się by je wydobywać z osadu.

     
    Przekrój przez mocno zdeformowaną i skorodowaną muszlę małża.

     
    Lecz czasem muszle są w całkiem dobrym stanie. Przeważnie są to okazy związane z konkrecjami piaskach zalegających niżej.

     
    Konkrecja węglanowa z pokruszonymi muszlami ślimaków i zdeformowaną muszlą ostrygi - najprawdopodobniej z gatunku Ostrea digitalina.

     

    Z drugiej strony tej samej konkrecji uwidacznia się kolejna muszla małża i najciekawsza rzecz - podłużna muszla łódkonoga.

     
         Wąwóz w dolnej części w zasadzie przestaje być wąwozem i tylko jego południowa strona pozostaje wysoka i stroma, a północny stok staje się łagodny i zajęty przez pola uprawne lokalnych gospodarstw. Przy ostatnim skrawku lasu na końcu wąwozu, znajduje się też pamiątka historyczna. Mianowicie, poniemiecki schron bierny typu R668 z 1944 roku. Obiekt nie został w pełni ukończony, a na ścianach widać jeszcze odciski desek szalunkowych. Niestety, ale obiekt ten, tak jak wiele mu podobnych służy tubylcom jako betonowy kosz na śmiecie wszelakie.

    Bunkrów nie ma, ale i tak... A nie, przepraszam bunkry są.

     

             Relikty po transgresji...

    Kotlina Sądecka jest jednym z kilku miejsc w Beskidach gdzie budowa geologiczna odbiega od monotonnego (i trzeba przyznać, że nudnego) schematu fliszowego przekładańca. Osady płytkiego morza, z pozoru wycięte z kontekstu, bo leżące w środku gór są także świadkiem tego, że proces powstawania Karpat zawiera także "dramatyczne zwroty akcji" prowadzące wręcz do zatarcia górskiego charakteru terenu. Bogata fauna z piasków jest także dobrym wskaźnikiem paleoklimatycznym, pokazującym jak zmieniał się klimat naszych szerokościach geograficznych.   

    Charakterystyczna kapliczka na granicy Chochorowic i Niskowej, leży na skraju ostatnich płatów osadów morskich.

     
         Mioceńskie transgresje morskie zostawiły po sobie ślad także w innych zakątkach Karpat, szczególnie w rejonach które do dziś w nomenklaturze geologicznej określa się mianem zatok, (mimo oczywistego braku wody, ich niecki dobrze rysują się w morfologii terenu), a chodzi nam w szczególności o Zatokę Rzeszowską i Zatokę Gdowską. Natomiast na wschodzie podobne utwory do utworów z Niskowej, odsłaniają się na skraju doliny Sanu koło Przedmieścia Dubieckiego. Rias który zalał Kotlinę Sądecką, w swoim najdalszym zasięgu objął także Podhale, czego dowodem są morskie iły ze Starego Bystrego, gdzie na stokach Domańskiego Wierchu odsłania się niewielki fragment morskich iłów. Odnogi riasu "sądeckiego" zostawiły też osady ilaste na terenie Iwkowej i Brzozowej, a także u wylotu doliny Dunajca w Zgłobicach. Transgresja nie trwała jednak wiecznie i Paratetyda po wycofaniu się z terenu obniżeń śródgórskich, zaczęła generalny odwrót z całego Zapadliska Przedkarpackiego. Z czasem regresja postępowała coraz dalej i z końcem pliocenu Paratetyda uległa prawie całkowitemu zanikowi. Pozostałością po tym interesującym, mioceńskim morzu są obecne zbiorniki Morza Kaspijskiego i Morza Czarnego, Irańskie jeziora Namak i Urmia, a także kilka wysychających na wiór kałuż, które zostały po Jeziorze Aralskim.    

      Komentarze

      Popularne posty z tego bloga

      KAMIENIE PIORUNOWE

      PLEJSTOCEŃSKA ZEBERKA

      ZAGLĄDAJĄC DO SOLIERY