GIPSY KINGS I KRYZYS KARPACKI



         Przedsłowie...


Narzekasz na upalne lato, pomimo zamieszkiwania w okolicach 50-tego równoleżnika? Globalne ocieplenie klimatu sprawia, że spojówki schną szybciej niż kiedyś? Przez skwar musisz częściej podlewać paprotkę na paździerzowym regale? Kiedyś było gorzej. Znacznie gorzej. Dla skontrastowania sprawy, wystarczy odnieść się do warunków z poprzednich epok. Wyobraźmy sobie pejzażyk: Przeszłość całkiem nieodległa, jakieś 13 milionów lat temu, czyli niemal wczoraj. Północny skraj ciągle piętrzących się Karpat. Za plecami góry, a przed nami szumi... Paratetyda - mioceńskie, ciepłe morze. Bynajmniej nie ma co liczyć na ochłodę z bryzy. Jest gorąco, cholerny żar jak przy beknięciu Smauga, strefa przybrzeżna intensywnie paruje. W takich warunkach Pascal mógłby sobie gotować zajebiste warzywka na parze bez specjalnego sprzętu. Woda morska lecąc w eter, zostawiła za sobą ślad, w postaci wysadów soli i gipsów zalegających w dawnej misie Paratetydy. Dziś przyjrzymy się z bliska pamiątkom po "kryzysie karpackim" z okresu w którym panował tu klimat podzwrotnikowy suchy. A wszystko to w odkrywkach naziemnych, bez zagłębiania się w czeluście kopalń soli.

Piękny październik mamy w listopadzie tego roku...


         Śródsłowie...

Listopad 2015, jak każdy inny listopad z lat minionych był przeznaczony na odzipkę, stagnację w aktywności i granie w kółko kawałka Personal Jesus w aranżacji Johnego Cascha każdego dnia, przy każdej wolnej chwili, na złość chyba nawet głuchym... Ja swoje, a aktywność słońca swoje. Skoro mamy takie ciepło, to wypadało by jednak ruszyć swoje musculus gluteus maximus i zakręcić korbą w Authorze. Jak już kręcić, to może by tak z aparatem? Jak z aparatem, to może by tak do jakiegoś miejsca na nowy artykuł? Padło na Pogórze Wiśnickie i szperanie za minerałami i skałami, które są dość rzadkie w odsłonięciach na terenie Zachodnich Karpat Zewnętrznych.
     Niestety, ale trzydniowe wolne przypadło mi na trzy dni o pogodzie dynamicznej. Zwiększenie dynamiki owej pogody sprawiło, że dynamika mojej podróży znacznie spadła. Trzy razy musiałem kiblować pod daszkami przed rzewnym deszczem. Z czego raz, koło Leksandrowej nie dojechałem zawczasu pod wiatę i osiągnąłem wilgotność 100% na poziomie wszystkich ciuchów. Cel, czyli wzgórze Uzbornia, było już tylko o rzut zrytym beretem ogólnobojowym i choć informacje z mądrego źródła głosiły, że na miejscu nic już nie znajdę. To wewnętrzny, sokratesowy daimonion podpowiadał przez całą drogę, że to tylko pitolenie i trzeba jechać dalej. Daimonion na szczęście nie pitolił...


Mokre podróże, dziś pogórze tonie w chmurze. Robi się urokliwie.

Z resztą cała okolica jest urokliwa...

     Uzbornia, to niewielka, najeżona olszą czarną górka, stercząca przy północnej krawędzi Karpat. Ma kształt równoleżnikowo położonego grzebienia ulokowanego w zasadzie w samym centrum Bochni. Wraz z okolicznymi pagórkami, stanowi fragment karpackich utworów spoza fliszu, należących do tzw. Jednostki Zgłobickiej - fragmentarycznie sfałdowanych skał miocenu, ciągnących się wzdłuż północnego skraju Pogórzy Karpackich. Tektonika okolicy jest na tyle zagmatwana, że przy próbie naszkicowania tego zagadnienia, zmiąłem papier i wyrzuciłem te pieprzone, nieczytelne bazgroły do kosza. W uproszeniu: całe wzgórze zbudowane jest z jednego fałdu warstw gipsów i iłów anhydrytowych - noszącego lokalne miano antykliny uzborni.


Ogólny widok odsłonięcia. Gdyby nie jesienna pora, to
w kadrze były by tylko chaszcze i plątanina listowia.




                    
Gipsy włókniste w iłach anhydrytowych.
                     
Gipsy włókniste w anhydrytach.


     Woda morska oprócz sporego stężenia NaCl, ma też dość dużą pulę witriolową (jony SO2−4). Przy odpowiednich ilościach jonów Ca2+ i parowaniu wód w zatoce roztwór może przekroczyć próg nasycenia i zaczyna się wytrącanie pokładów siarczanu wapnia - głównego budulca skał gipsowych. Cały kompleks tych skał nosi nazwę "facji siarczanowej", w odróżnieniu od "facji chlorkowej" na którą składają się złoża soli kamiennej. Na tym nie koniec. Siarczan wapnia jako minerał polimorficzny, może krystalizować na wiele różnych sposobów warunkowanych min. temperaturą roztworu. W pokładach z antykliny uzborni, dochodziło do częstych zmian warunków krystalizacji. Stąd występują tu charakterystyczne pasy białych, pięknych warstw kryształów gipsu włóknistego, przecinające warstwy ciemniejszych, kremowych anhydrytów i iłów anhydrytowych.
     Iły anhydrytowe i anhydryty (bezwodne siarczany wapnia) odkładały się w okresach najgorętszych, gdy woda osiągała temperatury circa 50 stopni celsjusza. Przy niższych temperaturach, gdy skwar zelżał do poziomu 30-40 stopni powstawały podłużne, włosowate kryształy dwuwodnego siarczanu wapnia, które tworzą wspomniane charakterystyczne śnieżnobiałe pasy. Im bliżej końca miocenu, tym klimat coraz bardziej się ochładzał i epizod odkładania się ewaporatów dobiegał końca.
Następnie osady z morskiego brzegu zostały sfałdowane, przez napierające z południa niczym spychacz płaszczowiny fliszowe i lekko wydźwignięte.    
      Wcześniej wspomniałem o terminie "kryzys karpacki". Jest to nawiązanie do pewnego zdarzenia zwanego "kryzysem messyńskim", mającego miejsce w... No kurczę! W messynie, czyli w ostatnim okresie miocenu. Kiedy to Morze Śródziemne wyparowało prawie zupełnie, zawężając się do kilku słonych jezior. Tutaj również ten epizod pozostawił potężne pokłady gipsów i soli w regionie Mare Nostrum.


Tak w przybliżeniu wyglądał obszar Morze Śródziemne podczas kryzysu messyńskiego. Niebieski kleks w prawym górnym rogu
to akwen Paratetydy z którego powstały nasze mioceńskie gipsy i sole.
Źródło: https://iberiacunadelahumanidad.wordpress.com



     W latach 30-stych XIX w. pojawił się zamysł by wykorzystać lokalne złoże gipsu do celów przemysłowych. Postawiono dwa młyny do kruszenia gipsu i piec do jego wyprażania. Biznes hulał niemal stulecie, a oferta gipsowni zawierała kilka odmian gipsu do wyboru... Rzeźbiarski, murarski chirurgiczny, rolniczy etc. który market budowlany ma taką ofertę?  
Dziś po tym biznesie nie zostało praktycznie nic, poza zapełźniętymi  wyrobiskami na stokach Uzborni i nazwą okolicznej ulicy: Gipsowa.


Pora jeszcze na pożegnalne foto z facją siarczanową.

             
Gipsowe wzgórze Uzbornia. Widok od południa.
  
To już okaz udomowiony. Żyła gipsu włóknistego przecinająca anhydryt.

         Posłowie...

Uzbornia, to jedna z moich ulubionych lokalizacji geologicznych. Wzgórze, jest swoistym świadkiem dynamicznych przemian geologicznych w relatywnie krótkim okresie czasu. Takich samych przemian, które obecnie zachodzą np. w Jeziorze Aralskim. To także miejsce występowania naprawdę ładnych kryształów gipsu włóknistego. Specyfika skał (zawartość warstw ilastych) nie pozwoliła na powstanie bardziej rozmaitych form, w postaci krasu gipsowego. Tak jak miało to miejsce na nieodległym Ponidziu. Przy okazji, podczas powrotu do domu (tym razem na sucho), udało się nabić jubileuszową sumę na liczniku. Szału nie ma, ale okrągła liczba oko cieszy...


Kolejne 5000 km i czeka mnie wymiana mazi w stawach...


Komentarze

  1. Fajnie że się na blogu u Stanisława pokazałeś. Geologia na szlaku, to jeden z elementów mojej aktywności, więc chętnie poczytaj co na ten temat ma do powiedzenia ktoś, kto wie więcej (znacznie) odemnie.
    Pozdrawiam
    Imiennik.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

KAMIENIE PIORUNOWE

PLEJSTOCEŃSKA ZEBERKA

ZAGLĄDAJĄC DO SOLIERY