PONIEDZIAŁEK ULTRAMAFICZNY
Skała na której można połamać język...
Środek jasnej, księżycowej nocy. Święty spokój przy drzwiach kamienicy w Weronie zaczyna zakłócać mężczyzna, który nie bardzo może sobie poradzić z wyzwaniem jakim jest trafienie kluczem do dziurki. Warunki świetlne i położenie zamka nie tworzą optymalnego feng-shui dla owego młodzieńca. Wtem, zaciekłą batalię z własną zręcznością przerywa skrzypienie drzwi wejściowych w których pojawia się kobieta z miną wnerwionego Uruk-Hai i wywiązuje się klasyczny dialog:
Julia: Znowu piłeś!
Romeo: Ciiii! Nie piłem.
Julia: Piłeś !
Romeo: Kochanie mówię ci, sze nie piłem.
Julia: Przecież czuję że piłeś!
Romeo: Powtarzam ci, sze nie piłem.
Julia: Przecież czuję że piłeś!
Romeo: Powtarzam ci, sze nie piłem.
Julia: To powiedz "hornblendyt apatytowy".
Romeo: Hornbleby... Holnbeby... Honblenb... Dobra, dobra! Przepraszam kochanie, piłem.
Od razu od sucharków przejdę do rodzynków. Bo niewątpliwie takim rodzynkiem jest właśnie wspomniana wyżej skała - hornblendyt apatytowy. Jej jedyna wychodnia na terenie Polski znajduje się w jednym z zakątków w Górach Sowich i to dość oryginalnym zakątku, bo by się w nim znaleźć będziemy musieli dać nura pod most.
Prosto z mostu...
Zanim zjawiam się pod owym mostem, muszę przebyć długą podróż z Kotliny Sądeckiej do Wrocławia. Tiry mknące 80,5 km/h podczas wyprzedzania innych tirów jadących 80 km/h nie ułatwiają zadania, ale udaje się sprawnie dostać do Wrocławia na poniedziałkowy poranek. Stamtąd wraz z Arturem wyjeżdżamy jedziemy do Bystrzycy Górnej, gdzie ledwo po przekroczeniu sudeckiego uskoku brzeżnego parkujemy auto przy cokole starego mostu. Cała lokalizacja znajduje się w przekopie linii kolejowej nr 285. Na dość krótkim odcinku odsłania się kilka rodzajów skał: gnejsy, granulity, perydotyty, ale ta najbardziej interesująca - hornblendyt apatytowy znajduje się pod zachodnimi filarami mostu drogowego. Rozglądać się można spokojnie. Linia w chwili obecnej jest zawieszona w użytkowaniu i raczej żaden pociąg was tu nie zaskoczy (mimo wszystko warto zasięgnąć informacji, czy ten stan nie uległ zmianie). Jedyne co może się okazjonalnie pojawić, to miłośnicy drezyn którzy i tak będą bardziej zdziwieni od was, widząc gości zbierających gruz ze skarpy tak jakby byli na borówkach.
Na starych torach... Ruch pieszy już dawno przewyższył tu ruch kolejowy. |
Tak wygląda rzeczona miejscówka. |
Po lewej, wschodniej stronie wyłaniają się gnejsy, a po zachodniej, prawej... |
...Nasz hornblendyt apatytowy. |
Sama wychodnia to niepozorny blok o skromnych wymiarach circa 1,5 x 5 metrów od frontu. Całość posiada charakterystyczne pstre zabarwienie związane z obecnością rozłożonych związków fosforu koloru żółtego pochodzących z mineralizacji apatytowej i czarnej jeszcze nie zwietrzałej do końca hornblendy. Skale nie służą warunki atmosferyczne i jest bardzo podatna na wietrzenie. Całość pokryta jest zwietrzeliną o nieco ziemistej strukturze kruchej jak wafle Kuku-Ruku, więc od razu zaznaczam, że można sobie śmiało odpuścić odwalanie okazów bezpośrednio z odsłonięcia, bo i tak to co najlepsze leży już odłupane specjalnie dla nas w rumoszu poniżej.
Wychodnia jest mocno zwietrzała, tylko gdzieniegdzie przebija się czerń hornblendy. |
Więcej tu postproduktów wietrzenia niż litej skały. |
Ale jest bardzo pstrokato i kolorowo. |
No i pora na bezpośrednie przedstawienie bohatera dzisiejszego odcinka. Hornblendyt apatytowy jest skałą magmową ultramaficzną, czyli składającą w zasadzie z samych minerałów melanokratycznych (ciemnych) i poprzez spory niedomiar krzemionki w stosunku do wodorotlenków metali jest skałą ultrazasadową. Co do bezpośrednich składowych to po samej nazwie wiemy z czym mamy do czynienie, ale pokrótce wygląda to tak:
Hornblenda - minerał należy do bardzo różnorodnej grupy amfiboli. Czarne, połyskujące kryształy są przeważnie drobne i równej wielkości, ale zdarzają się często większe, dość duże - kilkucentymetrowe, nie wspominając o tym że literatura wymienia nawet takie kilkunastocentymetrowe. Kryształy hornblendy będą stanowiły przynajmniej 90% składu naszych okazów. Wzór generalny przestawia się następująco: (Ca,Na)2–3(Mg,Fe,Al)5(Al,Si)8O22(OH,F)2, a jej twardość w skali Mohsa plasuje się na 5-6. Nazwa wywodzi się z niemieckich słów horn i blenden co odpowiada kolejno "róg" i "lśniący".
Apatyt - minerał z grupy fosforanów. Zielone kryształy apatytu będą rozproszone, lub będą stanowić ziarniste kilkucentymetrowe skupienia. Wzór generalny przedstawia się następująco: Ca5[(F,Cl,OH)(PO4)3]. Twardość w skali Mohsa wynosi 5. Nazwa wywodzi się z greckiego słowa apato, co oznacza "zwodzić", jako że minerał często bywa mylony z innymi. Jest to dość pospolity minerał, jednak w naszym hornblendycie apatytowym jego nagromadzenia są całkiem spore.
Skałą może podrzędnie zawierać także minerał z grupy łyszczyków - biotyt, ale głównie napotkamy tam minerały wymienione powyżej. Z czego najbardziej rzucą się w oczy błyszczące powierzchnie łupliwości dużych kryształów hornblendy. Kryształy są w zasadzie tak duże, że w literaturze można nawet spotkać określenie pegmatyt hornblendytowy. Pozycję hornblendytu apatytowego względem innych skał można przedstawić na tzw. diagramie QAPF. Diagram, a raczej diagramy te stosuje się dla graficznego przedstawienia składu skał. Nazwa to skrót od: Q - kwarc, A - alkaliczne skalenie, P - plagioklazy, F - foidy (skalenoidy). Klasyczny diagram ma postać dwóch trójkątów QAP i APF, gdzie każde naroże odpowiada 100% ilości danego składnika. Dla skał ultramaficznych stosuje się specjalny, niestandardowy diagram QAPF który przedstawiam poniżej:
Legenda: Px - Pirokseny, Hb - Hornblenda, Ol - Oliwiny. 1 - Hornblendyt (niekoniecznie apatytowy), 2 - Piroksenit, 3 - Perydotyt, 4 - Dunit.
Nasz hornblendyt apatytowy pod kątem składu jest dość monomineralny i na powyższym diagramie należało by go umieścić w okolicach prawego dolnego rogu.
Pewną zagwozdką jest wiek skały, który jest wciąż tematem dyskusji. Podawane są różne propozycje, łącznie z tym, że skałę datuje się na prawdziwego "pradziadka" z najstarszą wyceną na ok. 1,2 lub nawet 1,3 mld lat (mezoproterozoik). Tylko, że to takie "i" bez kropki, a kropkę zaraz postaramy się psotawić. Teoria datująca blok sowiogórski na górny proterozoik była w zasadzie długo uznawana za pewnik, dopóty nie przeprowadzono kolejnych badań w latach (Żelaźniewicz - 1987, 1990, 1995). Stało się jasne, że większość metamorfizmu w bloku sowiogórskim miała miejsce w dolnym dewonie ~400 mln lat temu, po czym blok sowiogórski został "gwałtownie" wydźwignięty ze strefy metamorfizmu mniej więcej ~370-360 mln lat temu w górnym dewonie. Warto zaznaczyć, że blok powstał, podległ metamorfizacji i został wydźwignięty cały, a nie "na raty 50 x 0%", więc mamy tu pewną drobną niezgodność względem starego datowania .
Po rozwiązane tego problemu trzeba sięgnąć do sposobu oznaczania wieku skał. Najczęściej stosuje datowanie radiometryczne metodą potasowo-argonową (K-Ar). Analizowany jest stopień rozpadu promieniotwórczego 40K do stabilnego 40Ar. Okres połowicznego rozpadu 40K jest znany (wynosi ok. 1,26 miliarda lat) i rozpoczyna się od powstania badanego minerału. Mierząc ilość argonu uwięzionego w minerałach w stosunku do pozostałego 40K, możemy łatwo wyliczyć wiek powstania minerału. Poza metodą K-Ar stosuje się jeszcze metody na bazie przemian U-Pb i Rb-Sr. Dobrym materiałem do badań są cyrkony, które i tym razem posłużyły do datowania skały. Tutaj dochodzimy do sedna, ponieważ, cyrkony są prawdziwymi rambo pośród minerałów. Z powodzeniem przetrwają wszelkie procesy erozyjne w atmosferze, a i niekiedy metamorfizacja nie jest im straszna. W związku z tym bardzo stare cyrkony mogą trafić wtórnie do skał młodszych, co stało się najprawdopodobniej i w naszym przypadku. Cyrkony z resztą są najstarszymi znanymi minerałami znalezionymi na ziemi. Niektóre australijskie okazy wydatowano na hadeik, czyli no, no całkiem dawno. Różnorodność wieku cyrkonów świadczy o tym, że metamorfizmowi w dewonie poddane zostały skały z różnych okresów. W obecnej masie skalnej obecnych jest kilka pul cyrkonów z różnych okresów. W związku z czym na mezoproterozoik można śmiało datować protolit hornblendytu apatytowego, ale nie sam hornblendyt apatytowy. Tak samo jak piaskowce w Karpatach nie datujemy na podstawie wieku skały z której powstał piach poddany później diagenezie. To by było na tyle jeśli chodzi o mit na temat prekambryjskiego wieku naszej skały. Czas może pokaże nowe dowody, ale w cieniu obecnych skała nie jest aż tak stara jak twierdzono dotychczas.
QAPF korelujący hornblendyt apatytowy z resztą ultramafitów. Liczby opisują wartości procentowe. |
Legenda: Px - Pirokseny, Hb - Hornblenda, Ol - Oliwiny. 1 - Hornblendyt (niekoniecznie apatytowy), 2 - Piroksenit, 3 - Perydotyt, 4 - Dunit.
Nasz hornblendyt apatytowy pod kątem składu jest dość monomineralny i na powyższym diagramie należało by go umieścić w okolicach prawego dolnego rogu.
Po wstępnej selekcji trzeba jeszcze zrobić ostateczny odsiew okazów przed wrzuceniem do wora. |
Niemieccy geolodzy nie mogli lepiej określić tej skały. Błyszczy się tak że pewnie sroki to zbierają. |
Czasami rozejdą się w całkiem ładną rozetkę. |
Pewną zagwozdką jest wiek skały, który jest wciąż tematem dyskusji. Podawane są różne propozycje, łącznie z tym, że skałę datuje się na prawdziwego "pradziadka" z najstarszą wyceną na ok. 1,2 lub nawet 1,3 mld lat (mezoproterozoik). Tylko, że to takie "i" bez kropki, a kropkę zaraz postaramy się psotawić. Teoria datująca blok sowiogórski na górny proterozoik była w zasadzie długo uznawana za pewnik, dopóty nie przeprowadzono kolejnych badań w latach (Żelaźniewicz - 1987, 1990, 1995). Stało się jasne, że większość metamorfizmu w bloku sowiogórskim miała miejsce w dolnym dewonie ~400 mln lat temu, po czym blok sowiogórski został "gwałtownie" wydźwignięty ze strefy metamorfizmu mniej więcej ~370-360 mln lat temu w górnym dewonie. Warto zaznaczyć, że blok powstał, podległ metamorfizacji i został wydźwignięty cały, a nie "na raty 50 x 0%", więc mamy tu pewną drobną niezgodność względem starego datowania .
Po rozwiązane tego problemu trzeba sięgnąć do sposobu oznaczania wieku skał. Najczęściej stosuje datowanie radiometryczne metodą potasowo-argonową (K-Ar). Analizowany jest stopień rozpadu promieniotwórczego 40K do stabilnego 40Ar. Okres połowicznego rozpadu 40K jest znany (wynosi ok. 1,26 miliarda lat) i rozpoczyna się od powstania badanego minerału. Mierząc ilość argonu uwięzionego w minerałach w stosunku do pozostałego 40K, możemy łatwo wyliczyć wiek powstania minerału. Poza metodą K-Ar stosuje się jeszcze metody na bazie przemian U-Pb i Rb-Sr. Dobrym materiałem do badań są cyrkony, które i tym razem posłużyły do datowania skały. Tutaj dochodzimy do sedna, ponieważ, cyrkony są prawdziwymi rambo pośród minerałów. Z powodzeniem przetrwają wszelkie procesy erozyjne w atmosferze, a i niekiedy metamorfizacja nie jest im straszna. W związku z tym bardzo stare cyrkony mogą trafić wtórnie do skał młodszych, co stało się najprawdopodobniej i w naszym przypadku. Cyrkony z resztą są najstarszymi znanymi minerałami znalezionymi na ziemi. Niektóre australijskie okazy wydatowano na hadeik, czyli no, no całkiem dawno. Różnorodność wieku cyrkonów świadczy o tym, że metamorfizmowi w dewonie poddane zostały skały z różnych okresów. W obecnej masie skalnej obecnych jest kilka pul cyrkonów z różnych okresów. W związku z czym na mezoproterozoik można śmiało datować protolit hornblendytu apatytowego, ale nie sam hornblendyt apatytowy. Tak samo jak piaskowce w Karpatach nie datujemy na podstawie wieku skały z której powstał piach poddany później diagenezie. To by było na tyle jeśli chodzi o mit na temat prekambryjskiego wieku naszej skały. Czas może pokaże nowe dowody, ale w cieniu obecnych skała nie jest aż tak stara jak twierdzono dotychczas.
Dziękujemy wam kolejarze...
Badając niezliczone odmiany skał z terenu Polski w końcu trafiliśmy na prawdziwego białego kruka (czarnego jak wůngel czy tam inszy szungit), żeby nie powiedzieć kruczka - ze względu na niewielkie rozmiary wychodni. Wszystko można oglądać w zasadzie przez szczęście i to za przyczynkiem antropogenicznym, bo gdyby w 1904 r. nie wykonano tutaj przekopu pod kolej bystrzycką, to zapewne wychodnia hornblendytu apatytowego znajdowała by się kilka metrów pod kiepskim asfaltem drogi gminnej Świdnica - Jugowice. Poza bardzo ładnymi kryształami hornblendy i apatytu, możemy w ręku trzymać kawał geologicznej historii jako, że materia którą ściśniemy w garści przeszła długą drogę transformacji od proterozoiku do dewonu, mierzoną już nie w milionach a miliardach lat.
Komentarze
Prześlij komentarz