KARPACKA KUCHENKA GAZOWA



         Czajnik z gwizdkiem świruje na gazie, myślał by kto że rodem z fliszu...


Być może znajdą się tacy czytelnicy, co używali onegdaj blaszanych kuchenek benzynowych "Prymus" importowanych do Polski z terenów położonych gdzieś tam hen za Bugiem. Był to fajny jak na tamte czasy szpej, bo szybkie zagotowanie wody podczas górskiej wędrówki było naprawdę cenne. Niestety sam zestaw swoje ważył i jak później wyniosłem z autopsji, nie był to jednak gadżet "gniotsja nie łamiotsja". Pewnego razu gdy gotowałem sobie kolację w Górach Marmaroskich u podnóża Pietrosula Budyjowskiego, doszło do zdarzenia nieporządnego czyli rozszczelnienia instalacji. W efekcie kuchenka hajcowała się nieco mocniej niż zwykle, zwęglając nadzwyczaj dokładnie całą kaszę i osmalając garnek... Cóż, bywa i tak. Można by sprawę załatwić bezpieczniej, gdybym tylko gotował na gazie. I to na takim gazie nie płynącym z kartusza, tylko bezpośrednio z gruntu. Poprzednie zdanie nie jest bynajmniej pijacką wizją karpackiego wędrowca. Tak się składa, że we fliszowych częściach Karpat można znaleźć naturalne wyziewy gazu ziemnego i zakończyć dzień ze zdecydowanie lepiej przyrządzoną kolacją niż w moim wypadku. Zatem zapraszam na opowieść o lotnych węglowodorach i kucharowaniu na naturalnych palnikach gazowych.

 
Pejzaż z Gór Penteleu ze specyficznym typem kapliczki, dość powszechnym w tych rejonach. To tutaj znajdziemy jedną z "naturalnych kuchenek gazowych" w Karpatach.

 
         Pichcenie we fliszu...
 
Swego czasu pisałem o pewnych wyziewach gazów. Konkretnie o mofetach, które zieją głównie gryzącym nozdrza dwutlenkiem węgla. Dziś zajmiemy się innym, bez wątpienia bardziej widowiskowym rodzajem ekshalacji, z których wyziewają głównie... Węglowodory. Wyziewy gazu ziemnego, bo o nich mowa. Mają zupełnie inną genezę, niż związane z wulkanizmem i metamorfizmem mofety.  No dobra... Tu też będziemy mieli pewną formę metamorfizmu, ale tyczyć się będzie głównie przemian substancji organicznych, a nie skał różnej maści gdzieś tam głęboko w katazonie. Ekshalacje gazu ziemnego znajdziemy na terenie całego łuku Karpat, ale za przykład wybrałem te najbardziej obfite znajdujące się w rejonie Karptat Zakrętu, we wspomnianych już uprzednio Munti Penteleu. Tutejsze wyziewy miejscowi nazywają per "focul viu", co w przełożeniu na mowę Mickiewicza znaczy po prostu "żywy ogień". Znane wyziewy gazu znajdują się min. na skraju miejscowości Andreiașu de Jos oraz 33 kilometry na południowy-zachód od tego miejsca koło "bieszczadzko" brzmiącej wioski Terca i właśnie to drugie, mniej dostępne miejsce wybrałem na wizję lokalną.

 
Widok na Tercę spod naturalnej kuchenki gazowej.

 
Duża częstość występowania ekshalacji gazu ziemnego, koreluje z aktywną sejsmiką tego rejonu. Karpaty Zakrętu wciąż telepią się jak zagęszczarka budowlana i zagrożenie trzęsieniami ziemi jest tu porównywalne z sytuacją na Półwyspie Apenińskim i Bałkanach. Warto tu wspomnieć o dwóch bardzo silnych trzęsieniach ziemi, które nawiedziły ten rejon 10 listopada 1940 roku i 4 marca 1977 roku. Obydwa miały identyczną siłę 7,4 stopnia w skali Richtera. Pozostawiły po sobie sterty gruzu i setki ofiar w takich miastach jak Bukareszt, Fokoszany czy Ploeszti. Aktywna sejsmika pomaga w powstawaniu nowych spękań i uskoków rozszczelniających skały pułapkowe. Ciśnienia panujące w złożach to czasami kilkadziesiąt MPa (czyli kilkaset razy więcej niż przeciętne ciśnienie atmosferyczne), więc gaz bez problemu przedostaje się przezeń zgodnie z gradientem ciśnień, czyli zazwyczaj ku powierzchni ziemi.

 
Terka, leży w górnej części doliny rzeki Slănic. Tej samej która kilkanaście kilometrów niżej, już po opuszczeniu obszaru płaszczowin fliszowych, przecina diapir solny tworzący płaskowyż Meledic. Jadąc w górę rzeki, tuż za miejscowością Lopatari w oczy rzuca się potężna ściana skalna ukazująca rozwinięcie fliszu z płaszczowiny Tarcău. Ciemne warstwy iłowców i mułowców swą barwę zawdzięczają obecności materii organicznej, która to właśnie jest bazowym materiałem do powstawania interesujących nas węglowodorów.

 
Obryw skalny przed miejscowością Terca. Widać tu min liczne ciemne warstwy iłowców i mułowców. Da się tu również wyróżnić uskoki.

 
Odsłonięcie niedaleko wyziewu gazu ziemnego. Flisz jest tu drobnorytmiczny z przewagą iłowców i mułowców nad piaskowcami.

 
Samo miejsce w którym wydobywa się gaz jest dość kameralne, położone na skraju starego sadu, mniej więcej 800 metrów w linii prostej od kładki na Slănicu. Wszystko wygląda jak klepisko przy kurniku, gdzie kury wydziobały już wszystko co można by wydziobać, ale brak trawy to rzecz jasna efekt działania płonącego gazu ziemnego, który nie pozwala na rozwinięcie się roślinności. Gaz płonie rzecz jasna za sprawą czynnika ludzkiego i bywa, że gaśnie przy ulewnych deszczach lub silnych wiatrach. Istnieje też niezerowe prawdopodobieństwo, że ekshalacje mogą zapłonąć przy uderzeniach piorunów.

 
Pośrodku jałowego placyku, znajduje się kilka otworów skąd wydobywa się płonący gaz.

 

 

 

 
Gaz płonie żółtym płomieniem, a przebywając w pobliżu można poczuć trudny do porównania, ale niezbyt intensywny zapach. Jednak w niczym nie przypomina on zapachu który poczujemy po odkręceniu kurka z gazem. Tak się składa, że metan stanowiący większość płonącej mieszaniny z gazociągu jest zupełnie bezwonny, a ponadto jego płomień ma kolor niebieski. Alarmująca woń gazu bierze się z dodawanych odorantów. Najpowszechniej stosowaną substancją wonną, a wypadało by w tym wypadku rzec "smrodną", jest tetrahydrotiofen (C4H8S), heterocykliczna pochodna tiofenu. Zapach gazu jest uprzykrzający, ale ma śmierdzieć z założenia, aby można było w porę wyczuć ulatniający się gaz i nie dopuścić do zamienienia mieszkania w wielką petardę. W naszym przypadku kolor płomienia i zapach w otoczeniu wiążę się z nieco bardziej różnorodnym składem nierafinowanego gazu. Lista związków wykazuje pewną zmienność w zależności od danego złoża. Przy czym można to z grubsza podzielić ją na dwie części:

  • Frakcja lotnych węglowodorów - Stanowi ok. 80 - 99 % objętości gazu ziemnego. Składa się głównie z lotnej frakcji węglowodorów alifatycznych: metanu, etanu, propanu i butanu. Przy czym największą część stanowi metan (90 - 99 % frakcji węglowodorowej), a węglowodory o dłuższych łańcuchach stanowią średnio 5 - 10 % frakcji, ale przy gazach wysokometanowych ich udział spada nawet do 1%.
  • Frakcja gazów nieorganicznych - Stanowi ok. 20 - 1 % objętości gazu ziemnego. Składa się w zdecydowanej większości z azotu, oraz w mniejszej z dwutlenku węgla, siarkowodoru i pary wodnej. Ta frakcja zawiera również śladowe ilości gazów szlachetnych, głównie helu. Obecność tego ostatniego gazu jest na tyle ciekawa, że zasługuje na osobną dygresję
Tak wspomniałem, zawartości poszczególnych składników są zmienne i czasem mogą nawet wykraczać poza wyżej wypisane ramy. Bezpośrednią konsekwencją takiego miksu związków jest konieczność rafinacji. Oczywiście gaz ziemny prosto z odwiertu pali się normalnie, ale z powyższych danych procentowych łatwo wywnioskować, że przy większej składowej gazów nieorganicznych będzie się palił nieco gorzej i z jednego przepalonego kubika gazu uzyskamy mniej ciepła. Ponadto rafinacja pozwala na uzyskanie jednolitych mieszanin np. propanu i butanu, a rafinowany propan i butan mają większą wartość opałową niż surowy gaz ziemny, nawet ten wysokometanowy. Tak samo wygląda sprawa z paliwem LPG które wymaga standaryzowania dla sprawnej i przede wszystkim bezpiecznej pracy silnika. Można nawet zażartować, że gaz ziemny wpływa pośrednio na relacje międzyludzkie, bo bez VW Golfów z instalacją LPG, cześć młodzieży nie miała by funduszy na kręcenie się w kółko po ulicach i nie znalazła by swojej drugiej połówki. Błahostka? Jak widać nie.
 
Jeśli chcesz zostać "Makłowiczem" karpackiej geologii, to Focul Viu nad Tercą, musi być obowiązkowym punktem do odwiedzenia. Cârnați de Pleșcoi pieczonymi na gazie, czy tam innym Buzâu-burgerem z kaskawalem nikt nie pogardzi. (fot. J.Bajorek).

 
Wspomnę też o naturalnych wyziewach gazu ziemnego w polskiej części Karpat. Najbardziej znany wyziew współwystępuje z wypływem wody mineralnej w Iwoniczu Zdroju i nosi nazwę "Bełkotka". Niestety lata eksploatacji okolicznych złóż sprawiły, że źródło nie bulgocze tak jak kiedyś, przez co stężenie gazu ziemnego nad wodą stało się zbyt niskie, by można było go zapalić. Inny, wciąż aktywny wyziew gazu ziemnego o wydajności ok. 1 l/min znajduje się w potoku koło Dźwiniacza Górnego w Bieszczadach. Notowano także wyziewy gazu ziemnego w potoku koło wsi Smerek, również na terenie Bieszczad. Niestety, jakiś czas po odkryciu nie udało się ponownie odnaleźć tamtejszych ekshalacji.

 
          Krótka... No dobra, jednak nieco dłuższa helowa dygresja...
 
Obecność helu w gazie ziemnym jest związana z niczym innym jak z promieniotwórczością w głęboko położonych, magmowych skałach podłoża typu granitoidów. Granitoidy cechują się dość dużą zawartością pierwiastków promieniotwórczych, głównie 232Th oraz 238U. Zawartość tego ostatniego wynosi średnio 3-4 g/t w tego typu skałach. Szeregi promieniotwórcze wspomnianych pierwiastków obfitują w przemiany α, które są niczym innym jak emisją jąder helu. Powstały w ten sposób gaz z racji swojego ciężaru właściwego migruje ku powierzchni, a do tego celu nie potrzebuje nawet jakichś specjalnie dużych uskoków i spękań w skałach. Wystarczą mu nawet nanopory by przedostać się w górę. Hel to taki Harry Houdini fizykochemii. Posiada on najmniejszy promień atomowy spośród wszystkich znanych nam pierwiastków, który wynosi 31 pikometrów. Dla porównania promień atomowy kolejnego gazu szlachetnego w szeregu helowców - neonu wynosi 38 pikometrów, a promień atomowy najprostszego atomu, czyli atomu wodoru wynosi 53 pikometry. Przy takich rozmiarach najprostszy węglowodór jakim jest metan, to prawdziwy olbrzym, bo tylko jedno wiązanie C-H w tetraedrycznym układzie cząsteczki ma długość 108,7 pikometra. W dodatku dwa elektrony atomu helu, zapełniają stabilne pozycje na orbitalu 1s, co skutkuje wysoką energią jonizacji (24,59 eV) i jest powodem wyjątkowej niereaktywnosci tego pierwiastka. Hel nie stworzy przez to żadnego związku chemicznego który mógłby go gdzieś związać podczas migracji ku powierzchni. Nasz uciekinier na tym nie poprzestaje i konsekwentnie zmierza w górne partie atmosfery, by ostatecznie uciec w przestrzeń kosmiczną. Dlatego helu na naszej planecie jest niewiele, pomimo nieustannej produkcji w litosferze. Gaz ziemny jest obecnie głównym źródłem tego pierwiastka dla naszej cywilizacji, no ale chwileczkę! Chwileczkę! Jeszcze kilka linijek wcześniej napisałem, że w gazie ziemnym znajdziemy przeważnie śladowe ilości helu, bo cwaniak pryska nawet przez skały pułapkowe zatrzymujące gazowe węglowodory. Owszem zwiewa, ale nie przez wszystkie skały, a owym wyjątkiem są ewaporaty - sole kamienne i gipsy. Sieć krystaliczna tych skał jest na tyle gęsta, że hel nie jest w stanie się przez nią wydostać. W solach kamiennych dużo trudniej też o wytworzenie dróg którymi gaz mógłby się przemieszczać, a to za sprawą plastyczności pokładów soli, które pod wpływem nacisków prędzej wytworzą fleksurę niż uskok czy spękania.   


Sytuacja z helem w gazie ziemnym jest o tyle ciekawa, że jest to główne źródło tego pierwiastka dla naszej cywilizacji. Na świecie istnieją złoża gazu ziemnego których eksploatacja była by nieopłacalna, ale mimo wszystko stawia się tam nowe wiertnie z racji występowania w nich wyższego niż zwykle stężenia helu. W zasadzie to uznaje się, że udział gdy udział helu w złożu wynosi minimum 0.3% to warto się fatygować, ale w Ameryce Północnej znajdziemy już złoża naprawdę solidnie nasycone helem. Złoża Hogback i Rattlesnake w Nowym Meksyku mają stężenie helu osiągające 8%, a Pinta Dome w Arizonie nawet 9,8 % helu. Tymczasem w Polsce część złóż gazu znajduje się pod permskimi pokładami soli kamiennych i gipsów, a co za tym idzie? Tak, dobrze się domyślacie, Polska jest największym producentem helu w Unii Europejskiej i jednym z większych w świecie. Większość polskiego helu pozyskuje się w odazotowni gazu ziemnego w Odolanowie w Wielkopolsce. Pozostaje jeszcze jedno ważne pytanie: po co nam ten hel? Przecież nie chodzi tylko o napełnianie baloników na wiejskich festynach i błaznowanie po zaczerpnięciu kilku wdechów tego gazu, a najważniejsze zastosowania to:

  • Spektroskopia NMR. Aparatura do MR, MRI wykorzystuje silne magnesy wykonane z nadprzewodników, a te wytwarzają spore ilości ciepła. Hel poniekąd z konieczności jest używany jest do chłodzenia aparatury. Tak więc dzięki helowi medycyna ma naprawdę spory atut.
  • Mieszanki oddechowe. Zmieszanie powietrza z helem znacznie obniża liczbę Reynoldsa powietrza, dzięki temu jego przepływ jest bardziej laminarny. Ułatwia to wentylację pacjentów z ciężką obturacją dróg oddechowych. Podobne mieszanki stosuje się także dla nurków przy głębokich nurkowaniach.
  • Spawanie w osłonie gazowej. Spawanie metodą TIG, GTAW polega na odcięciu spawu od otaczającego powietrza za pomocą osłony z gazu obojętnego: argonu, helu lub ich mieszanki. Jest to najbardziej istotne przy spawaniu aluminium.
  • Wykrywanie przecieków. Zdolność helu do przechodzenia nawet przez najdrobniejsze szczeliny, jest wykorzystywana do sprawdzania szczelności instalacji.
  • Aerostaty. Jednak baloniki... Powoli staje się już zastosowaniem historycznym, ale wciąż napełnia się sterowce i balony bezpiecznym, niepalnym helem. Najdłużej będzie to stosowane zapewne w balonach meteorologicznych.

To chyba większość najważniejszych zastosowań helu, a kolejne być może nadejdą. Nawiązuje tu do planów opracowania kontrolowanej fuzji termojądrowej, która teoretycznie może zapewnić ludzkości potężne źródło energii. Paliwem stosowanym w takich projektach jest min. izotop helu - He(3). Fuzja dwóch atomów He(3) powoduje powstanie atomu He(4) oraz emisję dwóch protonów i potężnej ilości energii cieplnej. Będzie to kolejny kamień milowy zacierający granicę pomiędzy fantastyką naukową, a rzeczywistością i na nim zakończymy helową dygresję. 
 

 
         Złożona sprawa złóż...

 
Powszechnie wiadomo, że rejon Karpat to kolebka górnictwa naftowego. Przy czym z wydobyciem ciekłej frakcji węglowodorów związane jest także pozyskiwanie frakcji lotnej, czyli gazu ziemnego. Oba paliwa kopalne współwystępują ze sobą i w zasadzie, to trudno o coś takiego jak ropa bez gazu, choć istnieją złoża gazu bez ropy. Oczywiście ilość gazu zasocjowanego z ropą naftową i rozpuszczonego w samej frakcji ciekłej bywa zmienna, a proporcje są zależne głównie od dwóch czynników: pierwszym jest rodzaj materii organicznej poddanej diagenezie. Większość kerogenu ma potencjał gazotwórczy, ale nie każdy typ kerogenu ma potencjał ropotwórczy. Drugim czynnikiem jest aktualna głębokość zalegania złoża i jego położenie w poprzednich epokach geologicznych. Wraz ze zwiększaniem się głębokości zalegania rośnie temperatura i ciśnienie, które powoduje diagenezę kerogenu w ropę i/lub gaz ziemny. Pewne zakresy tych wartości tworzą tzw. "okno ropne" oraz "okno gazowe" przy których może powstawać dana frakcja, a węższe "okno ropne" zachodzi na bardziej rozległe "okno gazowe". Warto jeszcze dodać, że przy niewielkich głębokościach zalegania materii organicznej główną rolę gazotwórczą odgrywa degradacja biologiczna. Mało tego! Do powstawania gazu ziemnego na drodze biologicznej w ogóle nie potrzeba jakiegokolwiek pogrzebania w ziemi, czego świetnym przykładem może być pierwsza lepsza pryzma gnoju, stygnąca i pachnąca w polu gdzieś na sielskiej, polskiej wsi (przy czym czysty gaz ziemny akurat nie drażni nosa - o tym później). Oczywiście dla lepszego zobrazowania wspomnianych zależności, dobrze posłużyć się odpowiednim diagramem, przecież wszyscy uwielbiamy diagramy:

 

 
Z powyższego schematu łatwo wywnioskujemy, że gdy w wyniku np. subsydencji terenu, złoże zostanie pogrążone na większą głębokość, to w pewnym momencie skończą się dogodne warunki do tworzenia ropy naftowej, a pozostaną warunki do tworzenia gazu ziemnego. Mało tego, warunki dla tworzenia się gazu będą znacznie lepsze niż poprzednio. Ostatnia kolumna z prawej strony przedstawia coś takiego jak dojrzałość termiczną, mierzoną za pomocą refleksyjności witrynitu [%Ro]. Witrynit jest jednym z macerałów węgla kamiennego. Macerały są analogiem minerałów w świecie związków organicznych i choć nie mają krystalicznej struktury oraz stałego składu, to da się je makroskopowo wyróżnić w węglach kamiennych. Witrynit jest macerałem mocno uwęglonym, a jego powstawanie rośnie wraz z temperaturą w której znajdował się kerogen. Wysoki stopień uwęglenia sprawia, że dobrze odbija promieniowanie w zakresie UV/VIS, a pomiar refleksyjności koreluje jego ilością w próbce i tym samym obrazuje stopień przeobrażenia materii organicznej. Próbka o bardzo wysokiej %Ro jest informacją, że złoże będzie raczej nagazowanym pokładem węgla, niż złożem gazu które warto eksploatować. Zależność pomiędzy głębokością pogrążenia, a temperaturą należy traktować jako wartość uśrednioną, ponieważ stopień geotermiczny, czyli odcinek głębokości wyrażony w metrach na którym temperatura wzrośnie o 1°C zależy od wielu czynników, np. przewodności termicznej skał, bliskości procesów wulkanicznych czy naturalnej promieniotwórczości skał.

 
         Położenie i konwencje...

 
Skoro już przedstawiliśmy, jak wygląda powstawanie gazu, to pora zająć się miejscami gdzie może się on gromadzić (albo którędy może spierniczać, ale o tym później). Sytuacja wygląda podobnie jak w przypadku ropy naftowej. Tutaj  również istotne jest wzajemne ułożenie porowatych skał zbiornikowych i nieprzepuszczalnych skał pułapkowych, ale w przypadku gazu ziemnego możemy wyróżnić kilka innych sytuacji których nie spotyka się przy złożach ropy, choć pozyskiwanie ropy np. z iłowców i mułowców o oddzielności łupkowej wraz z tzw. "gazem łupkowym" również jest możliwe, niemniej daje to nieco mniejsze możliwości w porównaniu z pozyskiwaniem gazu ziemnego z tego typu złóż. Pora więc posłużyć się kolejnym obrazkiem:


1.złoże zasocjowane z ropą naftową, 2.złoże niezascocjowane z ropą nafotową, 3.złoże gazu zamkniętego, 3.złoże gazu łupkowego, 4. złoże w pokładach węgla kamiennego.

 
Dwa pierwsze rodzaje złóż z powyższego obrazka, są złożami dogodnymi do wydobycia i są to tak zwane konwencjonalne złoża gazu. Kolejne typy złóż są już złożami niekonwencjonalnymi i dobranie się do nich jest nieco trudniejsze. W niektórych sytuacjach obecność złóż gazu jest wręcz niepożądana i chodzi tu głównie o ostatni podpunkt z rysunku, ponieważ wiele kopalń węgla kamiennego boryka się ze sporym problemem metanowości, a jego eksplozje nie raz były przyczyną tragedii. Wydobycie gazu z wymienionych powyżej złóż niekonwencjonalnych prowadzi się za pomocą tzw. szczelinowania hydraulicznego. Cały proces szczelinowania polega w dużym skrócie na wykonaniu odwiertu na pożądaną głębokość, po czym następuje etap wtłaczania płynu szczelinującego pod dużym ciśnieniem, co powoduje rozsadzanie skał i tworzenie się szczelin o zasięgu nawet 200-300 metrów. Dzięki powstałym szczelinom gaz ziemny zyskuje możliwość migracji w kierunku odwiertu. Sam płyn szczelinujący oprócz rzecz jasna wody zawiera tzw. propant czyli specyficzną mieszankę min. piasku o określonych parametrach, buforu utrzymującego odpowiednie pH, czy nawet znanego z przemysłu kwasu cytrynowego służącego jako chelat związków żelaza. Tego typu dodatków jest bardzo dużo i mieszankę przygotowuje się w zależności od potrzeb, jednak kluczowym zadaniem propantu jest zapobieganie zamykaniu szczelin. Metoda szczelinowania hydraulicznego budzi obecnie wiele kontrowersji, ponieważ zużywa spore ilości wody oraz stwarza ryzyko zanieczyszczenia wód podziemnych. Z tego powodu prowadzi się badania nad innymi sposobami szczelinowania, a jednym z nich był pomysł na szczelinowanie za pomocą zatłaczania pod ziemię dwutlenku węgla. Pod kątem technicznym metoda była bardzo dobra, ale opłacalność metody była tak wielka, że stosująca ją kanadyjska firma Frac Master zbankrutowała na początku lat 90-tych. Jednak inżynieria nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa na tym polu i obecnie podejmowane są kolejne działania z ulepszoną techniką wykorzystującą dwutlenek węgla.

 
         Wiertnie wciąż wiercą...
 
Biorąc pod uwagę zasoby naturalne Polski, to wydobycie rodzimego gazu ziemnego zaspokaja naszą konsumpcje tylko w ok. 20% (biorąc pod uwagę dane za 2018 rok) i to mimo tego, że jesteśmy w "gazowej G8" Europy pod kątem wydobycia. W związku z tym, jesteśmy zmuszeni do sprowadzania tego paliwa kopalnego z zagranicy. Jednak trzeba szukać pozytywów... Okazuje się, że niektóre złoża były niedoszacowane. Ponadto nie skończyły się jeszcze prace poszukiwawcze nowych złóż konwencjonalnych, nie wspominając o tych niekonwencjonalnych. Część z tych poszukiwań odbywa się na terenie Karpat oraz na ich obrzeżu. Prace prowadzone w ostatnich latach przez PGiNG bardzo często kończyły się sukcesem, a nowym elementem w krajobrazie zostały dość spore wiertnie min. w Skopowie na Pogórzu Dynowskim i Jaworzu Górnym na Pogórzu Strzyżowskim. Oczywiście Karpaty nie staną się drugą Zatoką Perską. Niemniej nowe złoża zawsze zapewnią stosunkowo niewielki, ale jednak niezależny zasób do wykorzystania.

Pogórzański pejzaż z wiertnią. Wiertnią w Jaworzu Górnym.

 
Wieża wiertnicza w Sierakoścach. Tutaj też plan zakłada dowiercenie się do mioceńskich złóż gazu.

 
W przeszłości głównym źródłem karpackiego gazu ziemnego, były rozproszone złoża w mezozoicznym i kenozoicznym fliszu oraz w sfałdowanych, mioceńskich utworach Paratetydy ze skraju Karpat (głównie w rejonie Borysławia). Natomiast celem obecnej eksploatacji, są głównie węglowodory z niesfałdowanych osadów Paratetydy, które skryły się pod nasunięciem Karpat. Dlatego odwierty na Pogórzach będą musiały przebić na wylot cały flisz, a planowana głębokość wiercenia przekroczy niejednokrotnie kilka kilometrów (w Jaworzu Górnym planuje się ok. 4,5 km). O eksploatacji lotnych węglowodorów w Karpatach piszę z sentymentem, ale w skali kraju wydobycie w tym rejonie jest tak naprawdę niszowe. Dziś większość polskiego gazu pozyskuje się terenu pomiędzy Odrą a Wartą, a konkretnie w północnej części woj. dolnośląskiego, południowo-zachodniej części woj. wielkopolskiego i południowo-wschodniej części woj. lubuskiego. Z czego największe wydobycie przypada aktualnie na woj. lubuskie. Kolejnym obszarem gazonośnym na niżu jest rejon Zachodniego Pomorza. Gaz na niżu zalega głównie w osadach permu, a na Pomorzu Zachodnim w osadach permu i karbonu. Drugim ważnym obszarem ciągle podlegającym eksploatacji jest zapadlisko przedkarpackie. Tutejsze złoża zalegają głównie w osadach miocenu i głębszych osadach jury i kredy. Ostatnim na liście rejonem gazonośnym jest szelf bałtycki. Tutejszy gaz uwięziony jest w pokładach piaskowców kambryjskich i jego eksploatacja póki co jest niewielka.
 
Ponadto, złoża potrafią się odnawiać, jeśli znajdują się we wspomnianej wyżej, optymalnej strefie "okna gazowego". Oczywiście, odnowa zasobów zachodzi na tyle powoli, że nie ma ona zbytniego wpływu na opłacalność eksploatacyjną i złoże najzwyczajniej w świecie się porzuca. Warto tu jednak wspomnieć sytuację z Sękowej koło Gorlic, która wydarzyła się w kwietniu 2019 roku na terenie odwiertu Franciszek I, z którego pozyskiwano ropę od końca XIX wieku, aż do 1995 roku. Doszło wówczas do podniesienia się ciśnienia złożowego i erupcji gazu współwystępującego z węglowodorami ciekłymi. Część węglowodorów ciekłych z solanką zebrano, ale zdecydowano się przy tym na wypalenie ulatniającego się gazu.W tym przypadku wzrost ciśnienia złożowego mógł mieć też związek nie tylko z genezą gazu, ale też z wciąż aktywną tektoniką Karpat. Pożarł wygasł po kilkunastu dniach, ale trzeba tu wspomnieć o historii z Derweze, gdzie doszło do zapadnięcia się wiertni. Tu również zdecydowano by podpalić gaz ulatniający się z leja i płonie on do dziś. Nieustannie od 1971 roku... No i pamiętajcie, że wędrując po karpackich kniejach możecie mieć gdzieniegdzie tą przyjemność, że pęto śląskiej kiełbasy upieczecie bez opału na gazie prosto z ziemi.


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

KAMIENIE PIORUNOWE

PLEJSTOCEŃSKA ZEBERKA

ZAGLĄDAJĄC DO SOLIERY